Polish English French German Italian

Ks. Stefan Adrich

proboszcz

W początkach XXI wieku, podobnie zresztą, jak działo się to już u schyłku wieku XX, w praktyce życia codziennego i u podstaw indywidualnie tworzonego światopoglądu poszczególnych osób, zanika mentalna obecność autorytetów, a nawet poczucie potrzeby ich istnienia. Powstałą w umysłach pustkę starannie wypełnili idole, celebryci i showmani, a niekiedy wszystkowiedzący Internet. Na fali takiej tendencji, autorytet, który byłby w stanie na dłuższy czas przyciągnąć uwagę szerokich rzesz społeczeństwa, a przy tym wywrzeć wpływ na ludzkie postawy i zachowania, zaczyna stanowić prawdziwy ewenement.

Nikogo nie trzeba przekonywać o tym, że osoba świętego Jana Pawła II była autorytetem. Każdy z nas ma zapewne bardzo osobisty stosunek do tego Człowieka i do Jego nauczania, ale szanujemy Go wszyscy. Wojtyła jako papież nigdy nie szukał taniej popularności i uznania u swoich słuchaczy. Bardziej koncentrował się na atrakcyjnym ukazaniu tego wszystkiego, co jest zaproszeniem Chrystusa skierowanym do człowieka. Nie zamazywał prawdy, ani nie zwalniał nikogo z obowiązku przestrzegania prawd wiary. Był w stanie bronić mało popularnych w świecie współczesnym wymagań, dotyczących zakazu stosowania prezerwatyw, szukał dróg pojednania, ale nie za wszelką cenę, nigdy nie zabiegał o tanią popularność chcąc się przypodobać tłumom. Zdawał sobie sprawę z tego, jak przez lata media kreowały Jego wizerunek, bardziej w stylu „John Paul Superstar”, niż „świadka wiary”, szczególnie w czasie, gdy mógł poszczycić się dobrym zdrowiem i kondycją fizyczną, i dzięki temu przyciągać do siebie tłumy tylko poprzez swoją powierzchowność, czy zwykłą popularność. Przytłaczające cierpienie okazało się w pewien sposób dla Papieża zjawiskiem opatrznościowym. Przez postępującą chorobę wysunął na pierwsze miejsce głęboko religijny wymiar swojego posługiwania tak, że z łatwością można było dostrzec, iż Jego cierpienia są dopełnieniem Jego słów, stają się z czasem jakby stylem Jego życia.

Osoba Jana Pawła II, choć wciąż jest z nami duchowo obecna, to jednak należy już do historii. Dziś z coraz większym niepokojem wypatrujemy kolejnego charyzmatycznego przewodnika wiary – „autorytetu dla wszystkich”. Żaden z obecnie żyjących „duchowych ojców naszego narodu” nie wydaje się wytrzymywać konfrontacji z Papieżem z Wadowic, ale czy nie ma w tym tworzeniu przepaści pomiędzy Janem Pawłem II, a kimkolwiek z episkopatu albo i świata polityki, świadomego działania na rzecz niszczenia jakichkolwiek autorytetów.

Liczy się popularność, a nie to, co tak naprawdę ktoś ma do powiedzenia. Często następuje przeniesienie autorytetu między różnymi dziedzinami wiedzy, np. o tym co moralne wypowiada się aktorka, która nie zna dekalogu, o wartości życia ludzkiego – weterynarz, a o stanie Kościoła – ateista, lub rozżalony ksiądz, który porzucił kapłaństwo.

Jak bardzo jesteśmy dzisiaj manipulowani! Często przy użyciu naszych emocji. Ot chociażby zwolennicy aborcji grający na naszych emocjach, pytają czasem „Jak można być tak okrutnym by nakazywać rodzić dziecko 12-letniej zgwałconej dziewczynce?"Strasząc wieloma tysiącami nielegalnych i przez to tylko niebezpiecznych dla życia kobiet aborcji. Pytania w tym stylu mają wskazywać na to, że "pro-liferzy" są to osoby zupełnie wyzbyte współczucia i ludzkich odruchów, fanatyczni wyznawcy idei, który dla niej są gotowi poświęcić szczęście wielu osób. Nie zdajemy sobie w tym momencie sprawy, że do lobbowania na rzecz aborcji służą więc przypadki, które praktycznie nie występują. Co więcej nasz typowy sposób myślenia o problemie przestaje być logiczny. Myślenie, że zgwałcona kobieta i poczęte dziecko stoją po przeciwnych stronach sporu jest oparty na błędnych założeniach i stereotypach. Kobieta, która dokona aborcji, nie odwróci swojej przeszłości – dalej pozostanie zgwałconą i dalej będzie z tego powodu cierpieć, mając dodatkowe wyrzuty sumienia z tego powodu, że dokonała wyboru przeciwko życiu.

Następną techniką stosowaną wobec autorytetów nielubianych i atakowanych, jest technika przemilczania. Jeśli i to się nie powiedzie stosuje się najczęściej technikę ośmieszania, która odnoszona jest do walorów umysłowych i moralnych danego autorytetu, albo technikę kompromitowania go w mediach. Walka jaka się toczy często zamiast argumentów sięga po epitety „ciemnogród”. W minionym roku na własne oczy można było zobaczyć, jakie metody propagandowe są stosowane w celu niszczenia niektórych autorytetów. Myśląca część społeczeństwa mogła się o tym przekonać, porównując obraz medialny prezydenta Lecha Kaczyńskiego tworzony za jego życia z tym, który pokazano w polskich kanałach telewizyjnych tuż po katastrofie.

Innym przykładem działań zmierzających do podważania autorytetów są akcje wymierzone przeciwko Kościołowi w Polsce. Podejmowane są próby rozprawiania się z autorytetem katechety, żeby przygotować opinię publiczną do usunięcia nauki religii ze szkoły. W pewnych mediach atakuje się publicznie rzekome zachłanność i materializm duszpasterzy, żeby podkopać ich autorytet. Zawsze stosuje się w takich sytuacjach technikę nadmiernego uogólnienia.

W niektórych kanałach telewizyjnych usiłuje się podważyć nawet autorytet samego Chrystusa. Pokazuje się w tym celu filmy, które nie tylko pozbawione są wartości poznawczej, lecz przede wszystkim zniekształcają fakty i fałszują prawdę na temat początków chrześcijaństwa.

Poszukując więc autorytetu „po Janie Pawle II” musimy nauczyć się „czytać między wierszami” i rozumieć to co nie zostało wprost powiedziane, bo telewizji ani innym mediom niestety roztropnie jest dziś niedowierzać.